Energia odnawialna to przyszłość, która już się dzieje

Polska ma ogromne możliwości rozwoju energii ze źródeł odnawialnych (OZE) i nie jest skazana na szkodliwy dla ludzi i środowiska węgiel. O potencjale rozwoju OZE w województwie łódzkim, o miejscach pracy w OZE i o korzyściach z zielonej energii dla rolników z doktorem Bartłomiejem Iglińskim rozmawiała Marta Ożlańska.

Prowadził Pan na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika badania dotyczące potencjału odnawialnych źródeł energii w województwie łódzkim. Do jakich wniosków doprowadziły? Co z nich wynika dla mieszkańców województwa?

Najważniejszy wniosek jest taki, że energia jest wszędzie. Dzisiaj Polska korzysta głównie z węgla, ale zasoby odnawialnych źródeł energii są przeogromne, a niestety wykorzystujemy je w niewielkim stopniu.

Pierwszym takim źródłem jest biomasa. Można też założyć kolektory słoneczne i na własnym dachu produkować ciepło. Są wiatraki o pionowej osi obrotu, można taki wiatrak postawić przy domu i wówczas nie potrzeba żadnego pozwolenia. Można założyć pompę ciepła i ogrzewanie podłogowe. Naprawdę, można czerpać ile się da. Mając swój dom można stać się samowystarczalnym energetycznie. Na początek jest wydatek, ale przy dofinansowaniu to nie wychodzi wcale dużo, a później, jak nasze rachunki spadają prawie do zera, za prąd, za ogrzewanie, to naprawdę widać różnicę.

Równie ważnym, a zapomnianym źródłem energii są małe elektrownie wodne. Jest to produkcja stabilna, bo energia jest produkowana cały rok, cały czas. Na potrzeby OZE można wykorzystać zamknięte bądź planowane do zamknięcia składowiska odpadów komunalnych. Na takich terenach można postawić farmę fotowoltaiczną. Można do tego wykorzystać też wszelkie dachy budynków użyteczności publicznej: szkoły, szpitale, urzędy.

Trzeba przypomnieć jeszcze, że Polska ma bardzo dobre położenie geotermalne. To oznacza ogromny zasób ciepła i zerową emisja zanieczyszczeń. Dobrym przykładem jest Uniejów – większa część miast korzysta z ciepła i są jeszcze termy – przyjeżdżają ludzie, coś się dzieje. To nie tylko miejsca pracy przy zakładzie geotermalnym, ale też wokół niego: agroturystyka, restauracje, bary. A łódzkie słynie z geotermii. W całej Polsce, w tym w woj. łódzkim, mamy ok. 40 tys. odwiertów geotermalnych, które powstały w trakcie poszukiwań ropy i gazu. Część z nich można wykorzystać na potrzeby geotermalne – bo mając już odwiert ponosi się niższe koszty inwestycyjne.

I tutaj pojawia się to, co najważniejsze: zarówno w Polsce, jak i w woj. łódzkim jest potrzebny tzw. miks energetyczny, gdzie nie będziemy korzystać tylko z jednego rodzaju energii odnawialnej, ale z kilku jednocześnie. Biomasa, fotowoltaika, kolektory słoneczne, wiatraki, a szczególnie te małe turbiny wiatrowe, które można postawić bez żadnych pozwoleń.

Czyli jest alternatywa dla węgla. Jeżeli nie 100 proc. to blisko stu procent potrzeb można pokryć energią ze źródeł odnawialnych?

Oczywiście, tylko trzeba pamiętać, że potrzebne jest uwzględnienie kilku źródeł. Wystarczy popatrzeć na inne kraje, które odchodzą lub już odeszły od węgla. Dobrym przykładem jest choćby Norwegia: korzysta z głównie z elektrowni wodnych i ma niemal 100 proc. OZE, Niemcy korzystają jeszcze w dużej mierze z węgla, ale już mają około 35 proc. OZE. Warto rozwijać taki model, w którym to obywatele produkują prąd na własne potrzeby – tzw. społeczeństwo prosumenckie.

No właśnie, jakie wnioski płyną z Pana badań dla przeciętnego obywatela, np. rolnika ze Złoczewa? Czy on może skorzystać na energii odnawialnej?

Rolnik część areału mógłby przeznaczyć na produkcję roślin energetycznych, np. wierzbę – produkować na własne cele lub sprzedawać. Dodatkowo biogazownia rolnicza jest korzystna dla rolnika, gdyż może sprzedawać do niej odpady rolnicze, jak gnojowica. Co więcej, rolnik z biogazowni może dostać poferment, który jest dobrym nawozem. Biogazownia produkuje prąd i ciepło, które może rolnik kupić.

Poza tym rolnik ma dach – miejsce, które wspaniale nadaje się na zagospodarowanie do celów energetycznych. Jeśli zamontuje panele fotowoltaiczne, to od marca do października jest niezależny energetycznie, a nadwyżkę może oddawać do sieci, by w miesiącach zimowych ją odebrać. Może też zainstalować pompę ciepła i z ziemi pozyskiwać ciepło do ogrzewania. Może postawić mały wiatrak – samemu zbudować albo kupić gotowy.

A jeśli ma panele na dachu, to może pójść krok dalej – zainwestować w samochód elektryczny. Wtedy nadwyżki energii elektrycznej latem może spożytkować, aby naładować samochód, który ma akumulator i może ją gromadzić. Wtedy może jeździć za darmo i to bez produkowania spalin.

To jest przyszłość, która już się dzieje. Trzeba się po prostu tym zainteresować, bo może w gminie, w powiecie są dofinansowania, programy antysmogowe. Prosumentów w każdym roku przybywa, to jest już kilkadziesiąt tysięcy osób, które w ten sposób produkują energię. W województwie łódzkim jest kilkaset takich osób, a jest potencjał na znacznie więcej.

Miks energetyczny w Polsce jeszcze jest zdominowany przez węgiel, ale zmiany już następują. Energia z OZE jest coraz tańsza, będzie jeszcze tańsza i będzie konkurencyjna wobec energii węglowej. To nie stanie się z dnia na dzień, ale trzeba tu i teraz zacząć, bo OZE to przyszłość. Inwestycje powinny iść w kierunku energetyki odnawialnej, co jest dość trudne, bo istnieje niemal kult energetyki węglowej.

Tak, zwolennicy tego jak Pan go nazywa kultu twierdzą, że to nadal dobre wyjście, by budować nowe kopalnie odkrywkowe, bo będzie w nich praca. Wyliczają, że będzie nawet kilka tysięcy nowych miejsc pracy dla mieszkańców z terenów nowej odkrywki np. Złoczew. Czy to faktycznie tak wygląda?

To jest absolutnie mit! W tym momencie pracuje kilkaset osób w kopalni w Bełchatowie, którą wkrótce zamykają i co? Zwolnią te wszystkie wykwalifikowane osoby, a wezmą nowe? No nie! Pracownicy już zatrudnieni będą dowożeni do nowej odkrywki. Są to osoby przeszkolone, doświadczone, pracują wiele lat, mają umowę stałą – nikt ich nie zwolni, żeby wziąć osoby bez umiejętności ze Złoczewa. Może zatrudnią kilku czy kilkunastu mieszkańców jako dozorców i to wszystko, żadne kilka tysięcy. Tam będzie więcej szkody niż pożytku.

A trzeba pamiętać, że energetyka odnawialna to przecież też są miejsca pracy. Produkcja, montowanie, serwis – to wszystko zapewnia miejsca pracy. W górnictwie w całej Polsce pracuje obecnie 70 tys. osób (jakieś 20 lat temu to było 400 tys.) i z każdym rokiem ta liczba maleje, natomiast w OZE pracuje 40-45 tys. osób i z każdym rokiem jest ich coraz więcej. Za chwilę okaże się, że te proporcje się zmienią i w OZE będzie więcej miejsc pracy. Wtedy rządzący będą musieli wybrać, kogo wspierają. Tych zatrudnionych w OZE jest coraz więcej, świadomość społeczna też jest coraz większa i coraz bardziej ta grupa społeczna będzie patrzeć politykom na ręce, szczególnie przed wyborami: co proponują i w którym kierunku chcą iść.

Czyli OZE dają nie tylko niezależność energetyczną, a w szerszej perspektywie pracę, ale też korzyści dla wszystkich.

Tak, bo instalacje OZE są przyjazne dla środowiska. Oczywiście duże farmy wiatrowe trzeba stawiać w odpowiedniej odległości od siedzib ludzkich i miejsc przyrodniczo cennych. Ale warto wiedzieć, że dla dużej energetyki wiatrowej w województwie łódzkim też jest miejsce. PGE zamiast interesować się nową odkrywką powinno zainteresować się właśnie farmami wiatrowymi. Nawet te duże i tak mniej oddziaływują na środowisko niż taka odkrywka, która oznacza lej depresji, hałas przez 24 godziny na dobę, wstrząsy i tąpnięcia. Żaden zdrowo myślący człowiek nie chciałby mieszkać przy odkrywce.

Dr Bartłomiej Igliński jest adiunktem na Wydziale Chemii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Od kilkunastu lat zajmuje się energetyką odnawialną i ma w swoim dorobku kilkadziesiąt artykułów i książek. Wkrótce nakładem wydawnictwa UMK ukaże się jego monografia poświęcona potencjałowi odnawialnych źródeł energii w województwie łódzkim.