Martwimy się o tych, którzy zostaną

Sprzeciw podnosi się w wielu miejscach w Polsce. Wszędzie tam, gdzie koncerny energetyczne w imię zysku, nie licząc się z wolą mieszkańców, chcą otwierać kolejne kopalnie odkrywkowe. Lokalne społeczności nie są bezradne wobec gigantów i prowadzą skuteczną walkę o swoje małe ojczyzny. O tym, dlaczego ludzie nie chcą odkrywek i jak wygląda walka z nimi z Wandą Radowską, radną gminy Babiak w woj. wielkopolskim, rozmawiała Marta Ożlańska.

Sąd przyznał, że rada gminy miała prawo usunąć z dokumentów planistycznych odkrywkę. Co ta wygrana oznacza?

Decyzja sądu to przede wszystkim chwila ulgi. Nie oznacza zakończenia walki o przyszłość i o swoje miejsce na ziemi, tylko jest chwilą oddechu. Prawo w Polsce jest tak skonstruowane, że z jednej strony umożliwia nam decydowanie o tych małych naszych ojczyznach, a z drugiej strony, nie ma w prawie kwestii wykonawczych. Są zapisy, że to referendum, które się odbyło wiąże wójta i radę gminy, ale z drugiej strony brak jest respektowania instytucji referendum przez organy nadrzędne.

W 2015 r. w gminnym referendum 91% osób zagłosowało przeciw budowie kopalni. Dlaczego mieszkańcy gminy nie chcą kopalni za sąsiada?

Wynik referendum to był rezultat ciężkiej pracy i oddania wielu osób. Przede wszystkim młodzieży, która trzymała nas w ryzach. Nie było podziałów na grupy czy partie, wszyscy zjednoczyli się pod jednym sztandarem. Bo historia o korzyściach z kopalni fajnie brzmi z ust inwestora, ale spółka PAK funkcjonuje tutaj od 75 lat i ludzie są już… nawet nie przyzwyczajeni, tylko uodpornieni na różne teksty. Ekspertyzy inwestora mówią, że nie kopalnia osusza, ale trudno w to uwierzyć, jak ktoś tyle lat tu żył i widział, że ten staw, ta rzeka, te plony, wszystko było inne, zanim gdzieś weszła kopalnia. I wiarygodność takich ekspertyz upadła. Oni mówią, że rekompensaty są właściwe, ale my tu żyjemy, wiemy, że ktoś popełnił samobójstwo, ktoś dostał zawału, że ktoś się procesuje od 16 lat, że te rekompensaty nie pokrywają strat.

Trudno to wszystko zrozumieć osobom, które nie miały styczności z taką inwestycją. Szczerze mówiąc, jeszcze kilka lat temu sama woziłam dzieci nad odkrywkę, pokazywałam, opowiadałam jak się produkuje prąd, nigdy nie przypuszczałam, że za taką inwestycją stoją ludzkie tragedie. Ludzie potracili, tracą i pewnie będą tracić nie tylko dorobek życia, ale i zdrowie.

W dokumentach  skupiamy się zazwyczaj kwestiach ekonomicznych: zatrudnienie, odszkodowania, zapotrzebowanie energetyczne kraju, etc. Ale jest coś bardziej wartościowego, czego nie można przeliczyć na żadne pieniądze: to jest bezdyskusyjnie ludzkie życie. Rozmawiam z wieloma osobami, bo ta inwestycja od 75 lat jakoś krąży wokół nas i jeden człowiek mówił mi, że owszem finansowo nie wyszedł najgorzej, ale tego, co stracił, żadne pieniądze mu nie oddadzą: „Nie mam swoich korzeni, swojej historii, tożsamości. Jadę i nie umiem nawet wskazać, z którego miejsca pochodzę. Ludzie się przeprowadzają, ale w każdym momencie mogą wrócić i wskazać: pochodzę stąd. A ja jestem człowiekiem z nicości”.

Sprzeciw wobec kopalni w gminie jest jak do tej pory skuteczny. Jak ludzie zapatrują się na przyszłość?

Póki co, wciąż wisi nad nami widmo powstania kopalni. Ludzie nie wiedzą, czy remontować domy, czy już odkładać pieniądze, zabezpieczać byt po przesiedleniu. Trudno jest cokolwiek planować, ciągle w takim zawieszeniu, to tak jakbym usiadła na walizkach i czekała, co będzie dalej. Dużo mówi się o ekonomii, że to, co urośnie na tej ziemi jest dużo bardziej opłacalne niż to, co przez 25 lat wydobędzie się z ziemi. Istnieje również realne niebezpieczeństwo zasolenia całego terenu. Martwimy się o tych, którzy zostaną. Nikt nie szacuje, ile miejsc pracy zostanie utraconych dożywotnio po to, by garstka ludzi mogła pracować przez 25 lat.  Mówi się odprawach dla górników, a co z tymi, co mieszkają obok i zostaną wyrzuceni? Nie chodzi tylko o rolników, bo jest też dużo działalności gospodarczych powiązanych ze sobą, tworzonych przez pokolenia, działalności, które wypracowały rynek zbytu. I tym ludziom nikt nie wypłaci rekompensat. Tego już nikt nie przelicza.